Kerala, kraj palmy kokosowej, bo to dokładnie oznacza nazwa tego pięknego stanu Indii. Jeden z najgęściej zaludnionych stanów kraju, ale też z najlepiej rozwiniętą oświatą i służbą zdrowia.
Mówi się, że Kerala to takie Indie w wersji “light” albo wręcz nie-Indie. Ludzie są lepiej wykształceni, sporo zna angielski, a śmieci jakby trochę mniej. Podbijana przez Portugalczyków, Holendrów i Brytyjczyków, osiedlana przez Hindusów, chrześcijan, muzułmanów, a nawet Żydów już na zawsze pozostanie multikulturowa z wieloma różnymi wpływami na wszelkich dziedzinach.
Dla nas Kerala pachnie intensywnymi kadzidełkami, ostrym kuminem i kardamonem. Skąpana jest gorącym słońcu i niepowtarzalnej muzyce. Jej kartą przetargową jest obłędne jedzenie, ba, ucztownie, od którego ciężko się uwolnić.
Zapraszam na garść praktycznych informacji na temat indyjskiej Kerali.

Kiedy jechać
Kerala leży w strefie klimatu zwrotnikowego, więc mówiąc skrótowo charakteryzuje się występowaniem dwóch pór: suchej i deszczowej.
Generalnie przez cały rok jest (jak dla nas) ciepło, czyli ok. 28 stopni, ale to właśnie deszcz decyduje o sezonie.
Pora deszczowa trwa mniej więcej od czerwca do października/listopada i wtedy należy spodziewać się największych opadów deszczu. I to tych monsunowych, czyli gwałtownych i obfitych.
Pora sucha natomiast trwa od grudnia do maja i wtedy pada najmniej. Szczyt sezonu przypada na miesiące styczeń i luty i to właśnie one charakteryzują się statystycznie najmniejszymi opadami oraz najniższymi temperaturami (okolice 26 stopni). Marzec i kwiecień to z kolei najgorętsze miesiące, podczas których temperatura nierzadko przekracza 30 stopni.
Warto pamiętać, że są to tylko dane uśrednione i każdy rok może wyglądać trochę inaczej.
Kiedy zatem jechać? Pora sucha to oczywiście najlepszy czas na plażowanie i cieszenie się błękitnym niebem. Jest też wtedy najdrożej, a hotele są wypełnione po brzegi. Pora deszczowa to z pewnością sposób na przyoszczędzenie i liczenie na szczęście. Bo może padać tylko kilka dni, a może codziennie. Pogoda jest jak wszyscy wiemy zmienna.
My w Kerali byliśmy na przełomie marca i kwietnia i trafiliśmy na fantastyczną pogodę – owszem, było bardzo gorąco, ale właściwie w ogóle nie padało (kilka nocnych burz). Natomiast turystów było bardzo mało, hotele niemal puste, więc i ceny były o niebo lepsze.
Wiza
Każdy Polak chcący wyjechac do Indii musi ubiegać się o wizę.
Od 2015 roku funkcjonuje e-wiza, którą można w całości wypełnić przez Internet, bez konieczności wizyty w konsulacie. Ta jednak będzie niezbędna, gdy przylatujemy do lotniska innego niż poniższe:
Ahmedabad, Amritsar, Bagdogra, Bengaluru, Calicut, Chennai, Chandigarh,Cochin, Coimbatore, Delhi, Gaya, Goa, Guwahati, Hyderabad, Jaipur, Kolkata, Lucknow, Mangalore, Mumbai, Nagpur, Pune, Tiruchirapalli, Trivandrum oraz Varanasi.
E-wizę możemy wypełnić i wysłać najwcześniej na 120 dni, natomiast najpóźniej na 4 dni przed planowanym wyjazdem.
Po wysłaniu i opłaceniu e-wizy czekamy na tak zwaną “promesę wizową”, która powinna nam przyjść na skrzynkę e-mailową lub możemy ją sprawdzić również na stronie. Dokument należy wydrukować i okazać na lotnisku, wówczas zostanie nam wbita już oficjalna wiza. My na promesę czekaliśmy 1 dobę, nie było żadnych problemów. Również na lotnisku (Koczi) zostaliśmy niemala natychmiast (w środku nocy!) zgarnięci przez obsługę do odpowiednich stanowisk, gdzie szybko i bezproblemowo wszystko załatwiliśmy.
Wiza jest ważna do 60 dni i jest to wiza dwukrotnego wjazdu na teren Indii.
Koszt wizy to 223 PLN.
Wniosek o wizę wypełnicie tylko i wyłącznie na tej stronie – https://indianvisaonline.gov.in/visa/tvoa.html
Do wypełnienia wniosku będą Ci potrzebne: skan strony paszportu z danymi oraz zdjęcie tak zwane paszportowe.
Wniosek nie jest trudny do wypełnienia, aczkolwiek zajmuje trochę czasu, jest w całości po angielsku i niekiedy może przysporzyć kilku problemów. Odsyłam Was zatem na stronę, gdzie wszystko jest genialnie opisane krok po kroku. Z takimi wskazówkami nie powinno być żadnych problemów.
Dojazd
Do Indii lecąc z Polski najtaniej jest dostać się do New Delhi lub Mumbaju. Ceny biletów w dwie strony oscylują wokół 1700-2000 PLN.
Następnie lokalnymi tanimi liniami (np. IndiGo lub Air India) bezpośrednio do Koczin lub Thiruvananthapuram (skrócona nazwa Trivandrum) (stolicy stanu Kerala) (ok. 400-500 PLN w dwie strony).
Transport na miejscu
- taksówki – popularne w większych miastach. Dosyć tanie, ale zawsze warto ustalić cenę przed jazdą lub prosić o włączenie licznika. Przy lotniskach funkcjonuje tak zwane “prepaid taxi”, czyli jeszcze w budynku lotniska mówisz dokąd chcesz pojechać, na podstawie oficjalnego cennika ustalana jest cena, w tym miejscu także płacisz i z karteczką ruszasz do dowolnej taksówki. Jakie to proste!
- Uber/Grab – działa tylko w wybranych dużych miastach (np. w Koczin oraz Trivandrum). Taniej niż taksówka i bez stresującego ustalania ceny :-)
- riksze – riksiarze są wszędzie i chętnie podwiozą Cię w dowolne miejsce. Ceny za kilka kilometrów powinny oscylować w granicach 100-200 INR (ok. 5-10 PLN). Nie targuj się o każdy grosz – oni z tego żyją, a Ty nie zbiedniejszej od tej jednej złotówki. Oczywiście jazda szaloną rikszą to obowiązkowa atrakcja w Indiach :-)
- skuter – wygodną opcją jest wypożyczenie skutera. Koszt wypożyczenia skutera na cały dzień oscyluje w okolicach 350 INR (ok. 19 PLN), chociaż na dłuższy wynajem można ustalić cenę sporo niższą. Koszt litra benzyny to 80 INR (ok. 4 PLN). Kerlskie drogi są całkiem przyzwoite, ale mocno zatłoczone.
- pociąg – Indie to ogromny kraj, więc same stany są po prostu bardzo duże. Wygodną opcją poruszania się pomiędzy miastami są pociągi. Ceny są niskie (np. pociąg z wykupionym miejscem w przedziale klimatyzowanym z Koczin do Varkali, ok. 160 km – 500 INR, czyli ok. 28 PLN), najczęściej możesz wykupić miejsce siedzące w klimatyzowanym przedziale. W środku roi się od sprzedawców pysznej i śmiesznie taniej (ceny liczone w polskich groszach!) herbaty, kawy i przekąsek. Klimat niepowtarzalny!

Szczepienia
Jadąc do Indii nie wymaga się żadnych szczepień, aczkolwiek zaleca się zrobienie podstawowego pakietu, takiego jak:
- wirusowe zapalenie wątroby typu A
- wirusowe zapalenie wątroby typu B
- błonica, tężec, krztusiec, poliomyelitis
- dur brzuszny
- japońskie zapalenie mózgu
- cholera
Warto sprawdzić swoją kartę zdrowia i zobaczyć na co byliśmy szczepieni, czy czas trwania ochrony jest aktualny czy należy dokonać szczepienia przypominającego. Niektóre z powyższych szczepień powinniśmy przejść w dzieciństwie, więc dobrze jest odnaleźć swoją starą kartę zdrowia :-)
Zdrowie ogólne – choroby, leki, komary, woda, jedzenie
- Woda – wszędzie używalismy wody z kranu, zarówno do gotowania jak i mycia zębów. Do picia tylko woda butelkowana. Trzeba uważać na lód dodawany do napojów, szczególnie na ulicy. Nam nic nie było, ale to bardzo częsty powód zatruć, szczególnie na początku, gdy flora bakteryjna dopiero się przestawia.
- Jedzenie – stołowaliśmy się w różnych miejsach – począwszy od bardzo prostych tanich jadłodajni, ulicznych straganów skończywszy na restauracjach. Standardy w restauracjach są dosyć wysokie – jest czysto, schludnie. W tańszych miejscach może być bardzo różnie – przeważnie wszędzie chodzą mrówki, nie jest zbyt czysto, w rejony samej kuchni lepiej nie zaglądać ;-). Dodatkowo bardzo, bardzo często dodatki typu chlebki czy smażone przekąski są podawane rękami, bez żadnego zabezpieczenia. Do tego dochodzi jedzenie rękami i chociaż umywalki są w każdym miejscu, nie zawsze posiadają mydło. Warto zatem mieć ze sobą żel lub chusteczki antybakteryjne. Jeżeli jest to dla Was nie do przyjęcia, wybierajcie restauracje z lepszym standardem. Nam mimo wszystko przez 3 tygodnie nic nie było i niczym się nie zatruliśmy. Niestety nie wszyscy mają to szczęście, więc dobrze mieć pod ręką coś przeciw wymiotom czy biegunce.
- Leki – apteki są dosyć łatwo dostepne – bez problemu w większych miastach oraz turystycznych miejscach. Podstawowe leki można dostać również w sklepach i supermarketach. Apteki są dobrze wyposażone, a po angielsku dogadacie się bez problemu.
- Komary – gryzą w szczególności w okolicach lasów i wód. Malaria występuje na terenie całego kraju. Zabezpieczyć się przed nią można smarując się preparatami przeciwko komarom oraz dodatkowo poprzez zażywanie profilaktyczne leków przeciwmalarycznych. My ograniczyliśmy się tylko do preparatów (głównie naturalnych, bez substancji DEET), leki przeciwmalaryczne mieliśmy wyłącznie zapasowo w razie wystapienia objawów zarażenia. Zrezygnowaliśmy z prewencyjnego zażywania leków z obawy przez licznymi skutkami ubocznymi – decyzja jednak należy do Was. Warto w tej sprawie skonsultować się z lekarzem medycyny podróży.
Waluta
Walutą obowiązującą w Kerali jest tak jak i w całych Indiach rupia indyjska o skrócie INR.
Kurs oscyluje w okolicy 0,053 zł.
Przelicznik zatem jest dosyć łatwy, gdyż dla uproszczenia możemy przyjąć, że 100 INR to 5 PLN.
Płatności
W Kerali płatności kartą są dosyć powszechne – w hotelach, lepszych restauracjach, supermarketach. Na bazarach, w małych sklepikach, jadłodajniach należy się nastawić na płatności gotówką.
Bankomatów jest dosyć sporo – głównie w dużych miastach oraz przy głównych drogach mniejszych miast.
Bankomaty w zależności od banku mogą NIE pobierać opat za pobór pieniędzy (np. Canara Bank) lub pobierać kwoty między 200 a 300 INR (ok. 11-16 PLN). Kwota ta jest pobierana nawet, gdy Twoje polskie konto ma darmowy pobór pieniędzy ze wszystkich bankomatów na świecie. Niektóre bankomaty przyjmują tylko karty Visa.
Kantory są dosyć łatwo dostępne, w szczególności w turystycznych miejscach. Zawsze wymieniajcie pieniądze w kantorze, a nie od ulicznych „sprzedawców”. Najbardziej opłaca sie wymieniać dolary, w dalszej kolejności euro. Najgorsze kursy są na lotniskach, więc w miarę możliwości unikajcie wymieniania pieniędzy właśnie tam.
Ruch uliczny
W Indiach (w tym oczywiście Kerali) obowiązuje ruch lewostronny.
Drogi w zależności od miejsca są różne, ale genralnie dosyć dobre. Jest spory ruch i duże korki. Przykładowo odległość 100 km pokonacie samochodem w ok. 3 godziny.
Hindusi jeżdżą raczej ostrożnie, ale zdarza się, że jeżdżą po spożyciu alkoholu. Bardzo dużo trabią.
Napięcie w gniazdkach
Napięcie w keralskich gniazdkach wynosi 240 V, wejścia są na trzy bolce, aczkolwiek wszystko działa bez problemu bez przejściwówek. Byliśmy w różnych miejsach i nigdzie nie mieliśmy z tym kłopotów.
Trzeba mieć na uwadze, że w Kerali często nastepują przerwy w dostawie prądu – zarówo w dzień jak i w nocy. Są to raczej krótkotrwałe przerwy.
Komunikacja, jacy są mieszkańcy Kerali
Jadąc do Indii słyszeliśmy mnóstwo różnych rzeczy o ich mieszkańcach – a to, że zaczepiają, a to że nachalni no i generalnie – trzeba uważać. Po trzech tygodniach spędzonych w Kerali możemy jednak powiedzieć jedno – Keralczycy są przemili! Nie było ani jednej sytuacji, aby jakikolwiek Hindus mnie zaczepił, mnie, białą blondynkę. No chyba, że mówimy o wesołym “hello!” rzucanym z każdej strony. Ale takie zaczepianie to ja rozumiem!
Nie mieliśmy żadnej niemiłej sytuacji. Oczywiście, przechadzając się przez bazar czy stoiska z pamiątkami będziecie zaczepiani – jak w każdym kraju.
Keralczycy, jak wspomniałam na początku, w większości znają przynajmniej podstawy angielskiego, więc dogadanie się nie pownno stanowić problemu.

Ceny
- Jedzenie w restauracjach, knajpach, garkuchniach – O cenach jedzenia możecie poczytać tutaj oraz tutaj.
- Ceny produktów spożywczych i przemysłowych w sklepach – duże markety znajdziecie właściwie wyłącznie w dużych miastach. Poza nimi możecie liczyć na małe, przydrożne, półotwarte sklepiki lub w turystycznych miejscach, mini markety. Asortyment w zależności od miejsca, ale przeważnie da sie kupić przekąski, słodycze, kawę, herbatę, napoje, kosmetyki. Ceny są dosyć niskie – za chrupki i słodycze zapłacicie w okolicach 30-80 INR (ok. 1,5-4 PLN), napoje w okolicach 20-30 INR (ok. 1-1,5 PLN).
- Pamiątki, ubrania, kosmetyki – o pamiątkach i o ich cenach piszę tutaj.
- Alkohol – alkohol w Kerali jest reglamentowany, co oznacza, że można go kupić tylko w wyznaczonych do tego sklepach, a jest ich stosunkowo niewiele. W zwyczajnych sklepach spożywczych dostaniecie zatem tylko piwo bezalkoholowe. W turystycznych restauracjach sprzedają piwo oraz drinki nielegalnie. Wygląda to tak, że piwa nie znajdziecie w menu, a menu “koktajli” jest opisane bez użycia nazw alkoholi. Zawsze więc możecie zapytać teatralnym szeptem o dostępność alkoholu, a piwo zostanie Wam nalane po kryjomu i odstawione na ziemię, co by nikt nie widział ;-)
- Leki – dostępne w aptekach i większych supermarketach. Aptek jest dosyć sporo, w większych i mniejszych miejscowościach. Ceny są podobne do polskich lub niższe.
- Noclegi – oferta noclegowa jest dosyć spora i bardzo zróżnicowana. Od prostych guesthouse’ów czy hoteli poprzez droższe hotele z basenem. Ceny zależą również od miejsc – np. w Koczin ceny były bardzo niskie (łóżko już od 20-30 PLN), natomiast w bardziej turystycznej Varkali wyższe, aczkolwiek najprostszy pokój (nie w hotelu) można znaleźć już od 30-40 PLN.
- Transport – o transporcie i jego cenach poczytacie wyżej w tym poście, pod nagłówkiem „Transport”.

Internet
Internet w Kerali daje radę – WIFI jest dostępne w większości hosteli oraz hoteli, a także w restauracjach. Nie jest to może najlepszy azjatycki Internet, ale daliśmy radę na nim pracować :-)
Możecie również zaopatrzyć się w lokalną kartę prepaidową jednego z kilku operatorów. My kupilismy karty operatora Vodafone oraz Airtel i obie działały niemal identycznie, dobrze.
Obaj operatorzy mają podobne warunki, więc nie musicie się szczególnie zastanawiać nad wyborem. My w obu wersjach zakupiliśmy pakiety na 30 dni kosztujące 500 INR (ok. 28 PLN) z pakietem 2 GB Internetu odnawianym codziennie. Jeżeli nie potrzebujecie aż tyle, spokojnie kupicie mniejsze pakiety za jeszcze mniej.
Słowa, które musisz znać
Mieszkańcy Kerali posługują się językiem malayalam, który oczywiście nie należy do najprostszych. Swobodnie możecie mówić po angielsku, gdyż większośc powinna Was zrozumieć, aczkolwiek zawsze warto znac kilka magicznych słów :-)
Warto znać bardzo uniwersalne NAMASTHE, czyli po prostu “witaj”, ale również wyrażającym szacunek do odbiorcy.
Dobrze również znać słowo “dziękuję“, czyli “nandi“.

Ciekawostki o Kerali
Wszystko to, co nas zaskoczyło w tym południowym stanie Indii spisaliśmy tutaj.
Czy warto jechać do indyjskiej Kerali?
Jak zawsze powtarzam – wszędzie warto jechać!
Ale powtórze się po raz kolejny na blogu – Kerala to absolutnie obłędny stan, który dosłownie magnetyzuje wszystkie zmysły. Poprzez fenomenalną muzykę, zapachy przypraw, aromatyczną kuchnię, otwartość i serdeczność mieszkańców i rzecz jasna kolory.
Keralę przede wszystkim polecamy osobom, ktore chciałaby rozpocząc swoją przygodę z Indiami i poznać je jednak w nieco bardziej dostępnej formule. Jest tu bez wątpienia czyściej, bardziej zorganizowanie, “normalniej”. Ale to tylko wstęp do przecież tak ogromnego i fantastycznego kraju.

Więcej o Kerali
- Koczin, multikulturowe miasto Kerali
- Munnar, soczyste pola herbaciane Indii
- Varkala, miejsce na idealne indyjskie wakacje
- Co nas zaskoczyło w Kerali? – nasze spostrzeżenia
- Co warto przywieźć z Kerali, czyli najlepsze pamiątki
- Śniadania Kerali – poranna uczta
- Jedzenie w Kerali, czyli czy tylko curry?
Są to moim zdaniem jedne z lepszych porad. Czekam na więcej :)
Bardzo fajny wpis, uwielbiam Keralę <3. Tylko jedno doprecyzowanie, jeśli chodzi o malayalam to "witaj" w tym języku to "namaskaram" (czyli bardzo podobnie jak namaste) a dziękuję "nanni" ;) Warto też znać słowo "venda" czyli "dziękuję już wystarczy" i moje ulubione "adipoli" co oznacza "super" ;)
dzięki Diana!