Jeszcze do niedawna kuchnia azjatycka wydawała mi się nie do przygotowania w polskich warunkach. Mnóstwo egzotycznych dodatków, przypraw no i ta szalona, wyciskająca łzy z oczu ostrość. Na szczęście żyjemy w takich czasach, że egzotyka w kuchni staje się coraz mniej nieznana i wszystkie potrzebne składniki kupimy w markecie za rogiem. A ostrość, można przecież sobie dowolnie modyfikować. Oczywiście, pewnie nic nie przebije w smaku prawdziwych, kupionych na indyjskiej ulicy przypraw, ale dopóki ich sobie nie kupię, „oszukuję” się polskimi ;-) i nie narzekam!
Dzisiejsze curry to dosyć łagodne w smaku, przełamane słodyczą soczystego liczi danie. Bardzo, bardzo dobre. Polecam w szczególności z chlebkami.
Składniki na dwie porcje:
- jedna większa pierś z kurczaka
- 1 łyżka oleju
- 1 cebula (u mnie czerwona)
- 2 ząbki czosnku
- sok z połówki limonki (lub cytryny)
- 1 łyżeczka świeżo startego imbiru (lub proszkowanego)
- 3 łyżeczki czerwonej pasty curry (polecam do zakupienia, nie jest droga, a wystarcza na długi czas; jeżeli jej nie używacie to dajcie kawałek świeżego lub łyżeczkę sproszkowanego chilli oraz łyżeczkę słodkiej papryki)
- ok. 200 ml mleczka kokosowego
- 2 łyżki jogurtu greckiego
- ok. 12 owoców liczi (z puszki, najlepiej przepłukać je wodą, aby zmyć słodki syrop, w którym są zamoczone)
- pół łyżeczki soli
- garść świeżo pociętej kolendry (lub natki pietruszki)
Wykonanie:
Mięso myjemy, oczyszczamy, kroimy w kostkę i podsmażamy na łyżce oleju. Po chwili dodajemy pokrojoną w kostkę cebulę oraz przeciśnięty przez praskę czosnek. Dodajemy sok z limonki, imbir oraz pastę curry. Mieszamy, chwilę smażymy, a następnie zalewamy mleczkiem kokosowym oraz jogurtem. Całość chwilę gotujemy. Na końcu dodajemy sól oraz liczi. Całość mieszamy, jeszcze chwilę gotujemy. Podajemy posypane kolendrą.
Pyszności!