Toskania to osławiona kraina w północnych Włoszech, słynąca z wybornych win i równie fantastycznego jedzenia. Czytając przeróżnej maści literaturę dotyczącą tegoż regionu można odnieść wrażenie, że to nie tylko najpiękniejsza część Włoch, ale całej Europy – mlekiem i miodem… a w zasadzie winem i oliwą płynąca. Pozwólcie, że zabiorę Was w podróż po smakach tej części świata. Podpowiem, czego warto spróbować, co przywieźć do Polski, co lepiej omijać, a za czym będziecie tęsknić. W końcu przybliżę Wam przyziemną finansową część i poradzę jak nie przejeść wszystkich funduszy ;-)
Jak jedzą Włosi
Śniadanie
Włosi, jak i inni mieszkańcy krajów południowej Europy zdecydowanie preferują mało obfite śniadania na słodko, obowiązkowo z kawą. Najczęściej jest to maślany rogalik lub bułeczka zwana brioche, nierzadko nadziane czekoladą, kremem waniliowym czy marmoladą. Koszt takiego wypieku to zazwyczaj 1 euro, zarówno w knajpce jak i w sklepie. Jeżeli nie jesteście fanami śniadań na słodko, nie martwcie się – spokojnie znajdziecie wybór przeróżnych kanapek (panini), focaccii, schiacciatty (rodzaj focaccii), które można zjeść na zimno lub poprosić o podgrzanie. Typowe zestawy to caprese – pomidor, mozzarella, bazylia; salami; szynka, czyli prosciutto; tuńczyk – koszt kanapki to ok. 3-6 euro. Słowem, każdy znajdzie coś dla siebie. Jeżeli śniadanie to i kawa – według Włochów śniadanie to idealny czas na kawę z mlekiem, po południu wypada pić już wyłącznie espresso. Oczywiście nikt Wam za to głowy nie urwie, ale warto znać zwyczaje. Zanim przejdziemy do kolejnego punktu – pamiętajcie, że paradoksalnie śniadanie po włosku to colazione :-)
Lunch
Chociaż nie trawię słowa lunch, w tym przypadku będzie ono jednak odpowiednie. Jeżeli szybko zgłodnieliście po śniadaniu i nie chcecie czekać do wieczora na typową włoską obiadokolację, serwowaną po dosyć długiej sjeście – możecie skusić się na lunch podawany zazwyczaj w godzinach 12-14. Można wówczas trafić na zestawy po okazyjnych cenach, często z małym deserem czy espresso. Lunch może się składać z różnych dań, ale w szczególności będą to oczywiście makarony.
Siesta
Przed moim pierwszym wyjazdem do Włoch, ciężko było mi uwierzyć w to, że w tym kraju rzeczywiście jest sjesta i w jej czasie naprawdę wszystkie jest zamknięte. Ale niestety tak jest i trzeba to przyjąć do wiadomości. Pocieszeniem jest to, że rzeczywiście podczas upałów nie chcę się tak bardzo jeść i można spokojnie dotrwać wieczora, przekąszając za dnia lekkie, orzeźwiające przekąski.
Jeżeli jednak nie jesteście w stanie wytrzymać, a jest już po lunchu – sporo restauracji oferuje przez cały dzień przekąski. Są to również różne kanapki, w tym w szczególności bruschetty, sałatki, pizza na kawałki, zapiekanki warzywne itp. Nie obawiajcie się, że jako przekąska porcja będzie mała – mi często takie antipasti starczało za cały obiad.
Obiadokolacja
Gdy dzień zmierza już ku końcowi, zewsząd słychać brzęk sztućców i talerzy – to Włosi zaczynają ucztować, czyli jeść główny posiłek dnia. Dopiero od godziny 19-20 restauracje zaczynają pracować pełną parą i można zjeść świeżo upieczoną pizzę lub nierzadko świeży makaron. Włoska pizza to klasyczna pizza na bardzo cienkim cieście, przeważnie z niewielką ilością dodatków. Tak naprawdę im mniej tym lepiej, są one bowiem dobrej jakości. Do pizzy przeważnie dostaniecie kilka rodzajów oliwy. Generalnie pizzerie i tratorrie mają jeden rozmiar pizzy, więc często stawałam przed dylematem czy zjem całą. Ze względu na cienkie ciasto zjedzenie całej pizzy jest spokojnie możliwe bez rozerwania żołądka. Na mniejszy głód polecam jednak jedną na spółkę ;-) Makarony we Włoszech to także dosyć proste połączenia – bolognese, carbonara, oglio e aglio, alfredo, arrabiata, pomodoro. Znowu zasada, że im prościej tym lepiej i smaczniej.
Produkty
Sery
Pyszne włoskie sery to coś, co każdy powinien spróbować. Nie jest to Francja, więc nie musimy się obawiać bardzo intensywnych, śmierdzących serów. Często kupowałam sery zupełnie przypadkowo i nie zdarzyło się, abym trafiła na niesmaczny.
Na jakie sery warto zwrócić uwagę:
– mozzarella – chyba najbardziej znany włoski ser; oczywiście bez problemu można go kupić w Polsce, ale wypróbujcie odmiany mozzarella di bufala ( z mleka bawolego)
– stracchino – ser z mleka krowiego, twarogowaty, delikatny, miękki – świetny na kanapki, jako dodatek do makaronu (cudownie się topi), a nawet do deserów
– pecorino – to zdecydowanie najpopularniejszy ser w Toskanii – ma nawet swoją odmianę pecorino toscano. Jest to owczy, słony, twardy ser, nieco przypominający parmezan, bardzo dobry dodatek do makaronu czy pizzy. Świetnie smakuje także solo, jako przekąska. Wypróbujcie go z miodem – pycha! Innym rodzajem jest pecorino fresco, czyli świeży, miękki, o wiele delikatniejszy ser, który nadaje się jako przekąska lub po prostu do kanapek. Pozatym, całe mnóstwo rodzajów tego sera, na pewno się nie zawiedziecie.
– mascarpone – kto go nie zna, w szczególności dodawany do deserów, chociażby znanego na cały świat tiramisu, ale także do słonych potraw. Warto wypróbować oryginalnego we Włoszech.
– ricotta – ten ser również bez problemu dostaniemy w Polsce, ale jak wyżej – warto zjeść w jego ojczyźnie.
Mięso
Nie jestem fanką mięsa, ale Włosi mam wrażenie – także. Oczywiście w każdej restauracji jest wybór mięs, ale prym wiedzie prosciutto, czyli surowa wieprzowa szynka, dodawana do wielu potraw. Począwszy od kanapek, przystawek, pizzy, makaronu. Jest specyficzna i dosyć tłusta, na pewno nie każdemu posmakuje, ale warto spróbować chociaż raz. O naszych polskich „polędwicach sopockich” możecie zapomnieć ;-) Drugim popularnym rodzajem kanapkowego mięsa jest salami – dużo rodzajów i smaków. W Toskanii drób jest dosyć mało popularny. Prym wiodą wieprzowina i dziczyzna.
Ryby i owoce morza
Tam gdzie jest dostęp do morza spodziewajcie się dużego wyboru wspaniałych ryb i jeszcze wspanialszych owoców morza. Takie przyjemności niestety sporo kosztują, ale warto skusić się chociażby na przekąskę z bohaterkami (na zdjęciu sałatka z owoców morza – 18 euro) albo na pizzę z ich dodatkiem (12 euro).
Desery
Moja ulubiona część. Nawet jeżeli nie przepadacie za słodkościami, nie odmawiajcie sobie lodów. Przeważnie ogromny wybór smaków i równie ogromne porcje. Warto pamiętać, że lody we Włoszech nie są sprzedawane na gałki, ale na porcje. Na przykład można zamówić porcję lodów składającą się z 2 smaków lub takiej samej wielkości porcję zawierającą aż 4 smaki. Lody nakładane są łopatką, przy której nasze gałkownice mogą się schować. Naprawdę wielkie i wspaniałe lody!
Włoskie ciasta i ciasteczka to naprawdę przysmaki i to w dobrych cenach. Większość ciast w porządnych cukierniach kosztowało 1 euro od porcji. Warto w takim razie spróbować różnych ;-)
Cantuccini – te ciasteczka znajdziecie na całym terenie Włoch, mało słodkie sucharki z różnymi dodatkami – głównie migdałami, ale również orzechami laskowymi czy czekoladą. Proponuję kupować je w paczkach, wtedy mamy pewność, że będą świeże. Te kupowane na wagę mogą być już nieco zwietrzałe.
Panforte – ciężkie, zbite, wilgotne ciasta napakowane całym mnóstwem bakalii i aromatycznych przypraw. Pieczone w formie okrągłego torciku, kupowane na wagę. Bardzo drogie, ale też bardzo smaczne. To przysmak raczej bożonarodzeniowy niż letni, ale mimo to warto kupić chociażby 100 g na spróbowanie.
Crostata – kruche ciasto przełożone najczęściej dżemem morelowym, jeżynowym, kremem czekoladowym lub waniliowym z charakterystyczną kratką na wierzchu. Bardzo dobre, domowe ciasto.
Creme Chantilly – czyli nic innego jak słodka, ubita śmietanka z cukrem i aromatami, bardzo częsty dodatek we włoskich ciastach.
Bomboloni – włoskie pączki nadziane kremem budyniowym, koniecznie ozdobione odrobiną kremu na wierzchu, obłędnie pyszne.
Tiramisu – tego deseru chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Pyszne warstwy nasączonego kawą biszkoptu przełożone kremem z mascarpone. Czy we Włoszech jest rzeczywiście najlepsze? Wszystko zależy od miejsca, popróbujcie :-)
Panna cotta – z kotem nie mająca nic wspólnego ;-) tym bardziej z panną. To dosłownie gotowana śmietanka. Prosty, lekki deser podawany najczęściej z sosem owocowym, czekoladowym lub karmelem. Pycha.
Owoce i warzywa
Będąc we Włoszech nie przechodźcie obojętnie obok targów z warzywami i owocami. Tak dojrzałych, nagrzanych słońcem pomidorów, bakłażanów, brzoskwiń czy nektarynek na próżno szukać w Polsce. Koniecznie kupcie kawał gigantycznego arbuza i melona. Z krzaka zerwijcie wszędobylskie jeżyny, które w Toskanii są chyba najbardziej popularnym owocem! Spróbujcie kwiatów cukinii, które w Polce ciężko znaleźć – można je dodać po prostu do makaronu lub usmażyć w cieście na głębokim tłuszczu. Spróbujcie także toskańską specjalność, czyli karczochy. Jeżeli nie chcecie ich sami przygotowywać – kupcie słoiczek zamarynowanych w oleju – boskie.
Oliwa
Ta zdecydowanie zasługuje na odrębną wzmiankę. Poszukujcie oliwy z lokalnych wytwórni. Im świeższa tym lepsza. Nie krępujcie się prosić o nią w restauracjach. Z kawałkiem świeżego pieczywa to najlepsza przystawka.
Pieczywo
Zagraniczne pieczywo zawsze przyprawia mnie o dreszcze, przeważnie to mocno napompowane buły bez krzty smaku. Włoskie pieczywo na szczęście jest bardzo w porządku. Dobrej jakości bułki i toskański, osławiony chleb. Jest to zwykły, pszenny chleb wypiekany bez dodatku soli. Dla nas Polaków na początku może się on wydawać mdły i nijaki, ale łatwo przywyknąć i docenić jego nienarzucający się smak, dzięki któremu zyskują dodatki. O ciemny, razowy chleb raczej trudno. Nawet o pełnoziarnistą bułkę.
Przy okazji pieczywa, wspomnę tylko o mące, którą, jeżeli tylko znajdziecie miejsce, warto przywieźć do Polski. Wybór pszennych mąk typu 00, które doskonale nadają się do wypieku pizzy i chleba. W Polsce raczej trudno dostać takową w rozsądnej cenie (w Italii niecałe euro za kilogram). Warto pokusić się także o, u nas też raczej trudno dostępną, mąkę kasztanową, wszak kasztany rosną również tutaj. Notabene jeżeli traficie na kasztanowy sezon, nie odmawiajcie sobie zakupu parującej porcji w papierowym rożku.
Napoje
Nikogo nie trzeba przekonywać do tego, że Włosi to prawdziwi kawosze. Z niewielu tanich rzeczy we Włoszech, kawa wiedzie istny prym. Zawsze doskonała, aromatyczna, porządnie zaparzona. Nawet w najgorszej, obskurnej przydrożnej budzie będzie smakowała wybornie. Pamiętajcie o zasadzie, że kawa z mlekiem tylko do południa. Spróbujcie wyśmienitej caffe coretto – czyli espresso z dodatkiem wybranego alkoholu (mój ulubiony zestaw to ten z Baileysem).
Jeżeli chodzi o alkohol to oczywiście wino. Wszędzie i na każdym kroku. Najpopularniejsze Chianti, brunello di Montalcino, Vin Santo. Można kupić już od 2 euro za butelkę. Może nie będzie to wino najwyższej klasy, ale do obiadu jak znalazł.
Włosi nie są zwolennikami wódki, ale również mają swoją wersję bimbru w postaci grappy (wódka z moszczu winogron). Tylko dla smakoszy ;-)
Piwo także nie jest włoską domeną, chociaż można się napić przyzwoitego Birra Moretti lub Birrificio Angelo Poretti Treluppoli.
Dwa najbardziej znane i popularne drinki to Aperol Spritz oraz Nini Bellini. Pierwszy jest połączeniem wytrawnego prosecco z Aperolem. Do tego plasterek pomarańczy i piękny, bursztynowy drink gotowy. Niech nie zwiedzie Was kolor – drink jest dosyć wytrawny. Nini Bellini to także prosecco, ale tym razem w połączeniu z brzoskwinią (w oryginale brzoskwini typu Saturn). Jeżeli przebywacie w okolicach Livorno, skuście się na ponce alla Livornese, czyli dającego kopa drinka stanowiącego połączenie mocnego espresso, rumu, cukru i cytryny, po nim nie zaśniecie ;-)
Również likiery nie są w Italii obce – bardzo popularne Limoncello – trochę jak nasza poczciwa cytrynówka, ale o wiele słodsza. Miałam okazję kilka razy próbować, za każdym razem smakowało trochę inaczej. Jak dla mnie to dobry alkohol do deserów. Bardzo często podawany na zakończenie posiłku w restauracjach. Drugi likier to migdałowe amaretto – dla mnie klasyka gatunku ;-) Pyszne.
Jak zrobić to taniej
Codzienne stołowanie się w trattoriach i kupowanie ciastek w eleganckich cukierniach znacznie uszczupliłoby mój portfel, więc jak zwykle – zachęcam do gotowania! :-)
Nie proponuję Wam zabrania na wakacje paczki chińskich zupek, czy placków ziemniaczanych w proszku. Weźcie ze sobą podstawowe przyprawy i upewnijcie się, że w miejscu, w którym będziecie jest chociaż prowizoryczna kuchnia. Produkty kupujcie na miejscu – im bardziej lokalne i powszechnie dostępne, tym tańsze. Unikajcie ładnych sklepików przy największych placach w znanych miastach, gdzie produkty są pięknie opakowane i opatrzone jeszcze piękniejszymi napisami – takie skarby lepiej kupić w prezencie. Poszukajcie lub popytajcie o lokalny targ, zapewne nie tylko z owocami i warzywami. Warto udać się też do dużego supermarketu, chociażby po makaron i wino. Dania, które przygotowywałam na miejscu nie zajmowały mi więcej niż 20 minut. W czasie gotowania wody na makaron kroiłam cebulę i pomidory. Dusiłam je na oliwie z dodatkiem rozmarynu zebranego przy plaży. Całość posypałam odrobiną startego pecorino lub do środka dodawałam kawałeczki sera stracchino. Banalnie proste, a esencja Włoch została zachowana :-) Nie wspominając o cenie, która w porównaniu do tej z restauracji, była śmiesznie niska. A nawet jeżeli nie macie absolutnej ochoty na gotowanie na wymarzonych wakacjach, wystarczy kupić słoiczek pesto i już tylko ugotować kluski. Prościej już być nie może.
A więc jedźcie i jedzcie ;-) Otwierajcie się na nowe smaki i chłońcie jak najwięcej. A jeżeli chcielibyście coś dodać, napisać co Wam smakowało lub nie – piszcie w komentarzu. Każda uwaga jest cenna :-)
Marzenie. Świetny post, właśnie takie uwielbiam czytać. Gorąco pozdrawiam Ilona
Moje marzenie, czyli wycieczka do Włoch i spróbowanie tych wszystkich pyszności :) Bardzo apetyczne zdjęcia!
Wspaniałe kulinarne wspomnienia .Ja jadąc w tym roku do Polski raczyłam się serami francuskimi ,bardzo dobre.
Uwielbiam kuchnię włoską, pyszności:) ale niestety w hotelach nie karmią zbyt dobrze, tu się zawiodłam… za to po włosku gotuję w domu:))
lekcjewkuchni.blogspot.com